Czardasz i ojczyzna Tańce ludowe dla Węgrów to co? więcej niż folklor W każdym większym mie?cie na Węgrzech oprócz dyskotek czy dancingów działa wiele tak zwanych táncházów, czyli domów tańca, gdzie tańczy się wyłšcznie węgierskie tańce ludowe. Táncházy codziennie zapełnione sš młodymi lud?mi, którzy od rock and rolla czy techno wolš czardasze. Zjawisko to charakteryzuje się wieloma osobliwo?ciami. Po pierwsze, ruch ten jest bardziej popularny w miastach niż na wsi, chociaż dotyczy wyłšcznie tańców ludowych, a więc wiejskich. Po drugie, jest spontaniczny, oddolny, a nie narzucony przez o?rodki kultury realizujšce politykę kulturalnš państwa. Po trzecie, w táncházach dominujš nie osoby starsze, lecz ludzie młodzi, głównie w wieku 15-25 lat. Po czwarte, wykonywane sš tam oryginalne utwory ludowe, stanowišce autentyczny folklor węgierski, a nie jakie? przeróbki muzyczne w stylu disco-folku. ?mierć folkloru Kiedy pytałem moich węgierskich rozmówców o poczštki tego zjawiska, zazwyczaj cofali się do momentu, gdy muzyka ludowa wydawała się zupełnie martwa. Jeden z animatorów ruchu, Istvan Beran, mówi nawet o XIX wieku: - Wówczas terytorium dzisiejszych Węgier ogarnšł proces urbanizacji. Ludno?ć wiejska, która przenosiła się do miast, starała się upodobnić do ludno?ci miejskiej. Przejmowała od razu, i to w sposób bardzo powierzchowny, wszystkie miejskie mody. Bardzo wstydziła się swojej kultury, swojego dialektu. Kiedy chłopak ze wsi trafiał do szkoły w mie?cie albo w innej prowincji, a posługiwał się swoim regionalnym dialektem, natychmiast był wy?miewany. W ten sposób obumierały tradycje ludowe. Węgierskie tańce ludowe to więcej niż folklor, to sposób życia Sytuacja zmieniła się w okresie międzywojennym, kiedy to dwaj wybitni kompozytorzy węgierscy - Béla Bartók i Zoltán Kodály - rozpoczęli badania naukowe nad rodzimš muzykš ludowš. Odkryli, że jej najbardziej archaiczne elementy pochodzš z czasów, kiedy Madziarzy mieszkali jeszcze na azjatyckich stepach, w?ród plemion ugro-fińskich i tureckich. Bartók, który węgierskie motywy ludowe wykorzystywał w swoich kompozycjach, uważał je "za takie same arcydzieła, jakimi w ?wiecie większych form jest fuga Bacha czy sonata Mozarta". Dowarto?ciowanie folkloru przez najwybitniejszych kompozytorów węgierskich zaowocowało zainteresowaniem muzykš ludowš. W latach trzydziestych narodził się ruch kulturalny o nazwie Gyöngyös bokreta (Perlisty bukiet), jednak II wojna ?wiatowa przerwała jego rozwój. Były ambasador Węgier w Polsce, Akos Engelmayer, kre?lšc opowie?ć o táncházach, cofa się z kolei do okresu komunistycznego. W czasach stalinowskich partia nadała folklorowi rangę politycznš. Odgórnie zarzšdzono powstanie tysięcy zespołów pie?ni i tańca. Nie chodziło przy tym o utrzymanie tradycji ludowej, lecz o legitymizowanie nowego ustroju politycznego. W efekcie ze scen i estrad wiało nudš i schematyzmem. Folklor, który miał być "ludowy w formie i socjalistyczny w tre?ci", został społeczeństwu po prostu obrzydzony. Odrodzenie z Transylwanii Prawdziwy przełom nastšpił w latach sze?ćdziesištych, kiedy większo?ć młodzieży na ?wiecie zafascynowana była muzykš rockowš. Wówczas młodzi ludzie z Budapesztu, Debreczyna czy Miszkolca zaczęli je?dzić do Rumunii, gdzie - zwłaszcza w Siedmiogrodzie (Transylwanii) - mieszka 2,5-milionowa mniejszo?ć węgierska. Siedmiogród zajmuje w węgierskiej historii miejsce wyjštkowe. W czasie 150-letniej niewoli tureckiej to wła?nie tam znajdowało się centrum my?li i akcji niepodległo?ciowej. To stamtšd wyszedł "narodowy styl" w kulturze węgierskiej, którego wpływ może być porównywany ze znaczeniem Podhala w okresie Młodej Polski. Ponieważ siedmiogrodzcy Węgrzy byli mniejszo?ciš otoczonš przez żywioł rumuński, musieli szczególnie pielęgnować swojš kulturę, aby nie ulec wynarodowieniu. Dlatego w Transylwanii do dzi? zachowało się bardzo wiele węgierskich obyczajów ludowych, które na samych Węgrzech już dawno zanikły. Stykajšc się z tak żywym i bogatym folklorem, młodzi Węgrzy byli zafascynowani "czym? nowym i nieznanym". Tym czym? okazały się ich własne korzenie. - Mieli?my wielkie szczę?cie, że zetknęli?my się z tym nie jak z turystycznš atrakcjš czy estradowš produkcjš, ale w naturalnym ?rodowisku. Mogli?my dotknšć żywej kultury ludowej, nauczyć się tego, czego nigdy nie nauczyliby?my się ani z ksišżek, ani z archiwalnych nagrań. Dzięki temu poznali?my pewien sposób my?lenia, który przejawia się i w muzyce, i w tańcu - wspomina Istvan Beran. W dawnych czasach na Węgrzech istniał zwyczaj wynajmowania przez parobków chałupy do tańca. Tańczono w niej przez całš noc, ?ci?le przestrzegajšc okre?lonego porzšdku. Zaczynano zabawę od tańców starszych i przechodzono do coraz nowszych, starano się też przeplatać szybkie z wolnymi. Dla młodego kawalera czy panny táncház pełnił funkcję inicjacyjnš. Ich udział w potańcówce oznaczał, że porzucajš ?wiat dziecięctwa i wkraczajš w dorosło?ć. Kilku zapaleńców, w?ród których prym wiodło dwóch muzyków - Ferenc Sebő i Béla Halmos - postanowiło przenie?ć tradycyjnš kulturę węgierskš zza wschodniej granicy na Węgry. Zaczęło się skromnie, od kilku koncertów, z czasem jednak ten ruch kulturowy objšł cały kraj. Akos Engelmayer wspomina, jak jedna z budapeszteńskich grup pojechała na wie? ze swoim ludowym repertuarem. Muzycy zajęli miejsce w ?rodku wioski i zaczęli grać, chłopi za? stanęli wokół klepiska i patrzyli na nich nieufnie. Przybysze z miasta grali pół godziny, ale nikt nie tańczył. W końcu zaprzyja?niona z nimi para studentów nie?miało zaczęła plšsać. Kiedy młodzi próbowali wykonać bardziej skomplikowanš figurę, jeden ze starych wie?niaków krzyknšł na całe gardło: "To nie tak!" - i wyrwał się w stronę tańczšcych. Odepchnšł chłopaka, wzišł w ramiona dziewczynę i ruszył w tany. Wówczas jak na komendę poderwali się wszyscy wie?niacy i rozpoczšł się szalony taniec. - To było niesamowite - wspomina Engelmayer. - Bawili?my się i tańczyli?my trzy dni i trzy noce. To było tak, jakby kto? przywrócił tym chłopom młodo?ć. A najbardziej niezwykłe było to, że my, młode chłopaki z miasta, zaszczepiali?my ludowš kulturę starym chłopom ze wsi. Kulturowa opozycja Istvan Beran wspomina: - To był w gruncie rzeczy ruch miejski. Nie zorganizowany na sposób harcerski, zdyscyplinowany. Opierał się raczej na spontaniczno?ci i w czasach komunistycznych miał charakter opozycyjny. Nic dziwnego, że ruch od poczštku spotykał się z atakami komunistycznych władz. Młodzieżowe organizacje socjalistyczne oskarżały go o szerzenie nacjonalizmu, gdyż w domach tańca "młodzież czasami zbyt mocno podkre?la swš węgiersko?ć". Istvan Beran poniekšd potwierdza te zarzuty: - Táncházy, rzeczywi?cie, były miejscami, w których wyrażali?my swojš węgiersko?ć, ale nie w patetycznych frazesach, tylko w tańcu, muzyce, literaturze i jeszcze kilku innych formach. W dużym stopniu było to zwišzane z tym, że komunizm na Węgrzech od poczštku miał charakter internacjonalistyczny. Udział Budapesztu w II wojnie ?wiatowej po stronie Niemiec spowodował, że po 1945 roku wszelkie odwoływanie się do idei narodowych było niemal równoznaczne z faszyzmem. Antykomunistyczne powstanie w 1956 roku, które nawišzywało do haseł narodowej podmiotowo?ci, zostało krwawo stłumione i potępione. Obowišzujšca propaganda niemal pozbawiała Węgrów prawa do dumy narodowej. I wtedy wła?nie pojawił się ruch táncházów. Doskonale trafiał w zapotrzebowanie najbardziej ?wiadomych narodowo Węgrów, zapełniał pustkę w ich emocjonalnym krajobrazie, a jednocze?nie nie był tak bardzo uwikłany w bieżšcš politykę, by spowodować represje ze strony rzšdzšcych. Władze na poczštku utrudniały rozwój ruchu, ale zmieniły swoje nastawienie w 1981 roku. W Europie ?rodkowej, jeszcze przed wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego, panowała napięta atmosfera. Decydenci w Budapeszcie zdecydowali się wówczas na krok nazywany przez politologów "spuszczeniem powietrza z wentyla bezpieczeństwa" - zezwolili na organizację pierwszego ogólnokrajowego Festiwalu Domów Tańca. Od tamtego czasu każdej wiosny w Budapeszcie odbywa się impreza przycišgajšca tłumy. Do roku 1998 w każdym festiwalu uczestniczyło od 30 do 50 tysięcy ludzi. Pięć lat temu spłonęła jednak największa hala sportowa na Węgrzech - Sportcsolnok - i od tamtej pory imprezy odbywajš się w mniejszym budynku, nie mogšcym pomie?cić wszystkich chętnych. Od lat siedemdziesištych zdšżyły powstać setki táncházów, których ekipy przyjeżdżajš na festiwal, by zaprezentować swój program. Japoński łšcznik Atmosfera, jaka panuje w domu tańca, jest nieporównywalna z atmosferš koncertu muzyki rozrywkowej, gdzie między wykonawcami i słuchaczami istnieje granica w postaci estrady, a czasami rowu czy szpaleru ochroniarzy. Tym bardziej nie da się jej porównać z koncertem muzyki poważnej. W táncházach muzyków i tancerzy splata bezpo?rednia wię?. Muzyka i taniec wzajemnie na siebie oddziałujš. Muzyk inaczej gra, kiedy widzi, że kto? dobrze tańczy - może wtedy na przykład zmieniać rytm i podkręcić tempo - a inaczej, kiedy tancerze sš poczštkujšcy. Aby poznać atmosferę táncházów w ich naturalnym ?rodowisku, należy, oczywi?cie, pojechać do Siedmiogrodu. Każdego roku na terenie Transylwanii organizowanych jest kilkadziesišt letnich obozów tanecznych. Na największy z nich, odbywajšcy się w maleńkiej wiosce Székelyvarság, przyjeżdża około pięciuset osób. Jest to głównie młodzież gimnazjalna lub studencka z rodzin inteligenckich. Młodzi rozbijajš namioty w pobliżu drewnianego, kalwińskiego ko?ciółka. W dzień przebywajš z mieszkańcami wioski - pomagajš im w polu lub zagrodzie oraz słuchajš miejscowych podań i opowie?ci. Chłopcy uczš się ludowego rękodzielnictwa, dziewczęta - tradycyjnego wyszywania, wszyscy za? przyswajajš sobie przede wszystkim ludowe pie?ni i tańce. Gdy zapada wieczór, idš do táncházu i przez całš noc tańczš, grajš i ?piewajš. Co warte podkre?lenia, podczas całego pobytu na takim obozie nie spotkałem ani jednej pijanej osoby. Mogłem jednak zaobserwować, że sš "pijane tańcem". Stary chłop siedmiogrodzki, Zoltán Kalocs, mówi, że obecnie jest odwrotnie niż kiedy?: - Teraz już młodzi w mie?cie nie wstydzš się swojej ludowej kultury. Ciekawi ich, chcš się jej uczyć, kolekcjonujš ludowe pamištki. Jednym z najbardziej dynamicznych tancerzy, jakich spotkałem w Siedmiogrodzie, był Japończyk Akio Hayashi. Kiedy po raz pierwszy zetknšł się w Japonii z tańcem węgierskim, od razu się nim zafascynował. Przeprowadził się do Rumunii, ożenił z Węgierkš, zamieszkał w Transylwanii i może teraz robić to, co uwielbia - tańczyć. Zainteresowanie węgierskim folklorem za granicš stale ro?nie. Istvan Beran mówi: - Amerykanie przyjeżdżajšcy do Europy uważajš, że je?li chce się poznać architekturę, trzeba jechać do Francji, malarstwo - do Włoch, je?li chce się zobaczyć żywy katolicyzm - należy odwiedzić Polskę, natomiast aby poznać folklor jako warto?ć kulturowš najwyższej próby, trzeba zawitać na Węgry albo do Siedmiogrodu. Nowe Państwo nr 8/2003 http://wiadomosci.onet.pl/1130336,2679,kioskart.html