Gazetka nr 20, wtorek 9 kwietnia 1996
Dziś
Nasz tradycyjny kalendarz informuje o pewnym bardzo istotnym fakcie:
skończył się post, a co za tym idzie można rozprostować nogi i poużywać sobie w tańcu. Dziś…
… gościmy powtórnie w „Korzeniach” śpiewaczki z Rudy Solskiej razem z kapelą z Krzemienia. Pierwszy raz grali i śpiewali u nas w maju zeszłego roku i wieczór ten będziemy długo pamiętać. Zespół z podbiłgorajskiej Rudy prowadzony przez panią Albinę Grabias i jej syna Romana, mający dobrego opiekuna w osobie pani Ireny Potockiej z GOK-u w Biłgoraju, to już legenda. Skupia przede wszystkim wielkiej klasy śpiewaczki, ale także i świetnych tancerzy – wszyscy razem zaś tworzą teatr obrzędowy.
Ich widowiska („Od Sokoła do anioła” – o chrzcinach, „Wiedźmy”) są sugestywne i autentyczne. Mamy nadzieję, że niedługo będzie okazja, by zaprezentować je w Warszawie. Dzisiaj zaś publiczność "Korzeni" będzie mogła posłuchać urokliwych i oryginalnych biłgorajskich pieśni m.in. weselnych i pasterskich oraz spróbować zatańczyć polkę drobną, szybra, polkę śpiewaną, stołeczek czy mietlarza. Zagra do tańca równie legendarna kapela z Krzemienia k/Janowa Lub., którą tworzą panowie: skrzypek Józef Góra i bębnista Wojciech Gzik. „Mój pradziad Wawrzyniec i dziadek grali na klarnecie, a ojciec Stanisław na skrzypeczkach – wspomina pan Józef Góra – potem ja i mój brat
nauczyliśmy się grać i gramy do dzisiaj. Przygrywaliśmy przy różnych okazjach; przeprosinach, weselach, obirackach, pierzackach, a z Herodami to chodziłem grając na skrzypcach nawet za okupacji, Wojciech Gzik razem ze mną…” Kapela zagra nam dzisiaj w "Korzeniach" najdawniejsze oberki, podróżniaki i polki. |
Co za tydzień?
Kapela ludowa Józefa Bliskiego z Dobrzelina w Wielkim Księstwie Łowickim.
Zagrają przepiękne kujony i oberki. W składzie skrzypce, harmonia trzyrzędowa oraz bęben z trójkątem.
Dom Tańca
Pierwsze po poście i Wielkanocy spotkanie zaszczyci obecnością i grą skrzypek Marian Bujak z synem Ryszardem – bębnistą. Obaj z Szydłowca
położonego 30 km. na południe od Radomia (słynne muzeum ludowych instrumentów muzycznych). Pan Marian gra oberki i mazurki subtelnie, z
poetycką delikatnością, a zarazem zadziornie – żeby same nogi tańczyły, toteż zanosi się na przednią zabawę – akurat dla dusz i ciał tęskniących
za szaleństwami po 40-sto dniowym poście. Liczyć można także na niezmordowaną kapelę Domu Tańca w którymś z wcieleń. Wszystko tradycyjnie na Jezuickiej 4 (naprzeciwko komisariatu) od godz. 18.00 do
21.30. Wstęp 3 zł.
Co się działo w Wielkim Poście?
W Wielkim poście wraz z Domem Tańca zorganizowaliśmy cykl koncertów z pieśniami wielkopostnymi i pogrzebowymi pod wspólnym tytułem: „Pozwól mi twe męki śpiewać”. Nasze spotkania odbywały się w każdy piątek w podziemiach kościoła Najświętszego Zbawiciela w Warszawie. Zaprosiliśmy
na nie:
- zespół śpiewaczy „Pogranicze” z Szypliszk (suwalskie);
- wiejski teatr obrzędowy z Kocudzy (koło Janowa Lubelskiego);
- zespół śpiewaczy ze wsi Długie (Kurpie Zielone);
- zespół obrzędowy z Zamchu (Biłgorajskie);
- zespół śpiewaczy z Krasewa (Podlasie Lubelskie);
- zespół śpiewaczy z Bełżca (koło Tomaszowa Lubelskiego).
Spotkań naszych nie biletowaliśmy, natomiast zbieraliśmy co łaska na Warszawskie Hospicjum Społeczne przy ulicy Daniłowskiego 64. Z datków
uzbierało się 265,89 zł. Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękujemy! |
INFORMACJE |
Z okazji swoich piątych urodzin zespół Werchowyna wraz z Domem Kultury „Zacisze”
organizuje w dniach 19 – 21 kwietnia Dni Kultury Karpackiej. Przez pierwsze dwa dni w Muzeum Etnograficznym będą się odbywały sesje
etnograficzne:
- 19.04 godz. 18.00 „Folklor, folkloryzm, folk” –
Sesja ta poprzez wykłady i dyskusje ma pokazać różne spojrzenia na sposoby odtwarzania i przetwarzania muzyki ludowej.
- 20.04 godz. 17.00 „Łemkowie, Bojkowie, Huculi”
Prelekcje i pokazy slajdów mają na celu przybliżenie słuchaczom elementów historii materialnej Rusinów Karpackich.
- 21.04 godz. 18.00 koncert folkowy w sali widowiskowej
„Riviery-Remont” „Zahrajte mi huszli…” W programie wystąpią
zespoły prezentujące różne sposoby odtwarzania muzyki ludowej:
Chudoba (Wrocław), Werchowyna (Ukraina), Orkiestra p.w. św. Mikołaja
(Lublin), huculska kapela Romana Kumłyka (Ukraina), Kilka (Ukraina),
Werchowyna (Warszawa).
Bilety: przedsprzedaż 6 zł. (finanse klubu Remont pok.
nr 10 w godz. 10 –16, kasa kina Kwant Riviera – w czasie seansów), w
dniu koncertu 7 zł. Informacje D. K. Zacisze tel. 679 84 69, 639 06 12,
klub Remont tel. 25 74 97. |
W Muzeum Etnograficznym
można obejrzeć następujące wystawy:
- Podróże w inne światy. Indonezja w fotografii
Grzegorza Torzeckiego.
- Pisanki – potrwa do 2 czerwca
Na wystawie zaprezentowano 250 pisanek wykonanych
techniką batikową, rytowniczą i oklejaną oraz ryciny i fotografie.
Telefon do muzeum: 27 66 69.
|
Lany
poniedziałek
Powszechnie przyjęło się nazywać go Śmigusem-Dyngusem,
jednak współcześni Kolbergowi, czyli ponad sto lat temu mawiali Dyngus-Śmigus.
Zwyczaj polewania wodą sięga korzeniami czasów chrystianizacji Polski. Według
informacji, które zebrał Kolberg, są dwie wersje powstania tego obrzędu.
Pierwszą z nich jest:
„Najprawdopodobniejsza do
prawdy, że tym sposobem przekazuje się pamiątkę pierwszego chrztu Polaków,
który właśnie około tego czasu miał miejsce za Mieczysława I”. (O.
Kolberg – Tarnowsko-Rzeszowskie)
Drugą z nich jest:
„Zwyczaj dyngusa czyli śmigusu, który do wesołych żartów i igraszek
pochop daje, jak wiadomo, niezmiernie starożytny, ma mieć (wedle kronikarzy)
początek od Jagiełły dopiero, kiedy król ten chrzcić kazał w ten dzień
gromady Litwinów, polewając ich wodą”. (O. Kolberg – Mazowsze)
Sama nazwa Dyngus pojawia się już w mitologii
słowiańskiej jako imię pachołka Nii – bogini piekieł, żony Pecleca.
Natomiast słowo Śmigus pochodzi od niemieckiego schmocken czyli bić i odnosiło
się do zwyczaju smagania, bicia na szczęście rózgami wierzbowymi z baziami z
Niedzieli Palmowej bądź witkami z pierwszymi zielonymi listkami.
Zwyczaj ten w Polsce powszechny, niegdyś był nieco bardziej rozbudowany niż w
chwili obecnej. Nie polegał on jedynie na polewaniu wodą, którą to w niektórych
dzielnicach Polski np. w Wielkopolsce polewano już od niedzielnego popołudnia:
„Oblewają się wodą w niedzielę wieczorem. Parobcy chwytają kryjące się
przed nimi dziewczęta i zanurzają w wodzie ciągnąc do stawu, rowu, koryta
przy studni, itd. Sądzą nawet, że im bardziej kawaler swą bogdankę miłuje,
tém lepiéj, tj. obficiej ją zdynguje.” (O. Kolberg – Wielkie Księstwo
Poznańskie)
„W pierwsze święto wielkanocne, zbiérają
się po południu parobczaki i sprawiają dyngus dziewczętom po wsi.
(…)Niejedna dziewoja, zlana od stóp do głowy, lub skąpana w stawie, przy
studni, wśród silnego nieraz mrozu, przypłaciła to zdrowiem i życiem. Ale
zwyczaje ludu są święte i za konieczność często poczytywane. Same też
zresztą dziewczęta są sobie winne, bo niezlane w Wielkanoc uważają się za
wzgardzone, lub wyśmiewają parobczaków, jakoby wody żałowali, której Pan Bóg
dosyć stworzył, że im nóg nie umyli, że tańcować z niemi nie będą”.
(O. Kolberg – j.w.)
„Nazajutrz pleć niewieścia oddawała z
niemniejszą wesołością odwet mężczyznom”,
ale także na chodzeniu ze śpiewem (np. Chrystus zmartwych-wstan jest) i
przebierańcami tak jak w zimie z Herodami od chałupy do chałupy z „dyngusem
suchym”, podczas którego zbierano co łaska na wieczorną zabawę w karczmie:
„W lany poniedziałek chłopcy ustroją
niedźwiedzia, tj. owiną kogoś w grochowiny, dadzą mu ogromny kij w rękę, a
ten lata na wszystkie strony, kijem macha i uderza o ziemię i ludzi, wierzga
nogami, kwiczy co niepodobno (straszliwie), a jak złapie dziewkę, to ją
gmatusi (…) Tak chodzą z nim po dyngu, otrzymując wszędzie po parę jaj,
placka, chleba, sera, czasami wódki, a szperę (szperkę) nawdzieją na kij.
Czasami na psote dają im gospodynie jaja zręcznie piaskiem napchane, pozornie
jednak dobrze wyglądające. Gdy z niedźwiedziem owym już całą wieś obletą,
idą bawić się do domu lub do gościńca i tam spożywają otrzymane od
gospodyń dary.” (O. Kolberg – j.w.)
„W drugim dniu Wielkiejnocy odbywa się
uroczyste obwożenie kurka i gajika. Kilkunastu chłopców a nawet i poważnych
wieśniaków przystrajają wózek, a wystrugawszy z drzewa odpowiedni kur lub
gajik, osadzają takowy na nim i ze śpiewem przy towarzyszeniu wioskowej kapeli
obchodzą w ten sposób dwory i chaty, wyprawiając równocześnie wiejskim
dziewojom śmigus, czyli oblewają je wodą.” (O. Kolberg – Kaliskie)
„Po wsiach parobcy i dziewki dorosłe,
oblewają się wodą, ile możności znienacka, jak to w powszechnym jest
zwyczaju, podczas gdy chłopcy i dziewczęta – podrostki (tamci z kogutkiem z
te z gajikiem) chodzą od domu do domu i dyngusują, t.j. śpiewając i winszując,
zbierają podarki, złożone z jaj, sera, kukiełek, drobnych pieniędzy itd.”
(O. Kolberg – Mazowsze)
Był także zwyczaj wcześniejszych zapowiedzi
dyngusa:
„W drugie święto Wielkanocne rozpoczyna
się znany powszechnie u nas zwyczaj Dyngusu. W poniedziałek parobcy oblewają
wodą dziewki, we wtorek zaś dziewki podobnież odpłacają się parobkom. Już
w niedzielę wieczór parobcy pożyczają ze dworu dziedzica miednicę metalową
lub coś podobnego brzęczącego, włażą z tem na dach chałupy (zwykle
karczmy) i brząkając w nią, niby w bęben, wywołują imiona i nazwiska tych
dziewek, które jutro mają być oblewanemi. Igraszką ta zajmuje się osobliwie
dwóch najsprawniejszych i najprzystojniejszych chłopców. Z tych jeden stoi na
dole (przed sienią chałupy) i gada do góry imiona i nazwiska drugiemu, który
stoi na dachu, wymieniając kolejno dziewki, podług numerów chat z dołączeniem
stosownej uwagi, która z nich jest porządniejszą, lub mniej porządną.
Oczywiście, że osobistość i stosunki grającego ową rolę, dają mu
szerokie pole do spostrzeżeń i przycinków, szafowanych wedle własnego
widzenia i dowcipu. Jeśli wymieni którą dziewkę z uwagą, że ta jest bardzo
niechlujną, że się nie umywa, nie czesze itp., wówczas towarzysz jego, na
dachu stojący wykrzykuje: „Zaprzęgajcie konie, woły, bo wywieziema fafoły
– Maryśki Dorędówny – a brać na nią cztery fury piasku (do szorowania),
pięć fur pyrzu (na wiecheć), dwadzieścia kubłów wody i mydliska, do wypłukania
w gnoiska; – cztery długie grace, do wymiatane w s..ce, boć czrna!” Jeśli
na dole stojący wymieni porządniejszą dziewuchę, wtenczas ów na dachu ,
mniejszą ilość naznacza wody, piasku, mydła itd. Czasem wykupi się która z
nich kwartą wódki, że jej imię i nazwisko z chlubą będzie wymienione na
dachu, a wtenczas mówi ten na dachu, że ją wódką w karczmie oblać i obmyć
trzeba, to jest: poczęstować. Ta jednak, której imię wcale nie jest przy
dyngusie wymienionem, choćby nawet z najgorszej przedstawioną była strony, ma
to sobie za wilkie ubliżenie; w nagannem tem zapomnieniu widzi wyraźną dla
imienia i osoby swojej pogardę. Nazajutrz też rano, wskazane tu dziewki,
wyszukiwane i oblewane są przez parobków, przed których natarczywością
wymykają się jak mogą. Po skokach zaś, rzutach, chichotach, zabiegach i krzątaniu
się parobków, uwierzyłbyś, że gotowi co do joty spełnić to, co w
programacie na dachu uroczyście wygłoszonym, zapowiedzieli. Mniej daleko
gonitwy, a tem samem i zajęcia przedtawia zabawa wtorkowa. Mężczyznom bowiem
łatwiej jest ustrzec się i uciec od zapalczywości dyngusowej kobiet.” (O.
Kolberg – Kujawy)
I jeszcze jedna informacja szczególnie dla
tych, którzy spóźnili się z dyngusem:
„W poniedziałek świąteczny płoche chłopaki
i dziewki leją się wzajemnie wodą pełnemi konewkami i dzbankami, które
czerpią w lada rowie, a ztąd powstają gonitwy, swawole, czasem skaleczenia
nawet. Oblewania takie powtarzać się mogą według upodobania aż do Zielonych
świątek, a ztąd urosło przysłowie: „do Zielonych świątek, – można się
lać wodą i w piątek.” We dwa tygodnie po wielkanocnym śmigusie, parobcy śród
śmiechu i gzów razem z dziewczętami, schodzą się w Przewodnią Niedzielę
od południa do karczmy. Parobczaki bowiem dziś rano nie korzystali ze służącego
im prawa powtórnego smigustrowania (oblewania wodą) dzieuch. Taką wspaniałomyślność
wynagradzają one zatem młodzieńcom piskami (pisankami, t.j. upstrzonemi barwą
jajami); wszakże za haracz zwyczajowy, parobcy zwykli im zaraz składać
dobrowolny w pierścionkach, obrazkach, wstążkach itp., do której to uciechy
mięsza się obficie i gorzałka. Wieczorem zabawę zamykają tańce, które
trwają do północy. Kto Najwięcej ze sobą zabierze pisek, tego najbardziej
nawiedzają, bo szczodrota, tu jak wszędzie, zniewala sobie przychylność
ludzką.” (O. Kolberg – Lubelskie)
Publikacja wydawana przez: Stowarzyszenie Riviera-Remont,
Scena "Korzenie", ul. Waryńskiego 12, 00-361 Warszawa. Telefon: 660 91
12 , fax: 25 74 97. Redakcja: Kasia Andrzejowska, Antoni
Beksiak, Remigiusz Mazur-Hanaj, Piotr z Warszawy Zgorzelski. Plakaty dla
Sceny "Korzenie": Waldemar Umiastowski.
Współpracują z nami i pomagają nam: Fundacja Kultury, Fundacja Stefana Batorego,
Elektrim S.A, Urząd Gminy Warszawa-Centrum i Urząd Dzielnicy
Warszawa –Śródmieście.
Pismo "Korzenie" można znaleźć w Muzeum Etnograficznym, podczas spotkań "Korzeni"
w klubie Remont i w Domu Tańca na Jezuickiej 4.
wersja elektroniczna odzyskana przez Lenę Smakowską
|