Gazetka nr 13, wtorek 16 stycznia 1996

(1634 s³ów w tym tek¶cie)
(3514 ods³on)   Strona gotowa do druku





w Remoncie

Gdyby kto¶ jeszcze tego nie wiedzia³: "Korzenie" s± imprez± cykliczn± (ka¿dy wtorek, drzwi otwieramy o godz. 18.30). Na nasze spotkania zgadzamy wiejskich mistrzów muzykantów, którzy zagraj± nam tak, jak grywa³o siê dawniej na wsi, bez stylizacji, opracowañ i innych „upiêkszeñ”. Je¶li kto¶ nie potrafi tañczyæ, to nie ma siê czym przejmowaæ, nic specjalnie trudnego - trzeba tylko chcieæ (zobacz równie¿ has³o "Dom Tañca"). Je¶li kto¶ przyniesie ze sob± co¶ smacznego, np. ciasto, sa³atkê, grzybki czy ogóreczki i bêdzie siê chcia³ podzieliæ ze wszystkimi - przyjmiemy to z entuzjazmem. Wstêp kosztuje 2,50 z³., a dla urwisów do lat 9 jest bezp³atny.

Dzi¶

Kolejne karnawa³owe spotkanie w Remontowych Korzeniach wzbogacone bêdzie o wystêp zespo³u obrzêdowego z Godziszowa, który przedstawi nam Herody. Prezentowa³ on ju¿ niejeden spektakl opisuj±cy tradycyjne obrzêdy i zwyczaje spod Godziszowa. A jest sk±d, gdy¿ wie¶ ta jest jedn± z najwiêkszych i najbardziej ciekawych wsi w regionie Janowa Lubelskiego. Mo¿na tu znale¼æ star±, drewnian± zabudowê z pocz±tku XX w., charakterystyczne kapliczki i krzy¿e polne, stare sprzêty i narzêdzia. Wystêpuj±ce w zespole panie ¶piewaj± tak¿e indywidualnie, s± wspania³ymi gawêdziarkami i tancerkami. Z kolei do zabawy i pos³uchu bêdzie nam przygrywaæ kapela Stanis³awa Da¶ko (skrzypce) z tej samej wsi - ur. w 1917 r., którego wspieraæ bêdzie Andrzej Bzdyrak (bêbenek) ur. w 1918 roku. Pan Sebastian jest typowym samoukiem, który dziêki intensywnej pracy sta³ siê dobrym i znanym skrzypkiem. Nale¿y on do tej grupy ludowych muzykantów, którzy uczyli siê podpatruj±c jako m³odzi ch³opcy muzykantów na zabawach i weselach.

Piotr z Warszawy Zgorzelski na podstawie nades³anych informacji.

Co za tydzieñ?

Graæ bêdzie kapela ko¼larska ze Zb±szynka le¿±cego na zachodzie Wielkopolski, prawie na przedwojennej granicy z Niemcami. Niewielki zb±szyñsko-babimojski "region ko¼larski", mimo rozwiniêtej animacji kulturalnej, która zaowocowa³a nawet jedyn± w Polsce klas± gry na ludowych instrumentach w ¶redniej szkole muzycznej - ¼le przetrwa³ przemiany naszych czasów. W¶ród wielu ko¼larzy których nie wychowa³y ju¿ tradycyjne wesela trudno moim zdaniem znale¼æ takich, którzy nie uwa¿aj±, ¿e muzyka ko¼larska jest "na d³u¿sz± metê nudna" i mog± wykazaæ siê znajomo¶ci± i umiejêtno¶ci± ogrania bogatego repertuaru tradycyjnego. Starych za¶, jak mówi± miejscowi, ju¿ nie ma…
Mam nadziejê, ¿e powy¿szemu zaprzecz± muzykanci pod wodz± ko¼larza Jerzego Skrzypczaka, wnuka Tomasza Kotkowiaka, bardzo sêdziwego i nie graj±cego ju¿ legendarnego dudziarza ziemi zb±szyñskiej. Zespó³, wystêpuj±cy pod nazw± "Kotkowiacy", wypracowa³ sobie w³asny (choæ nie tak znów rzadki w skali kraju) sposób na prze³amanie niezrozumienia wspó³czesnych s³uchaczy dla muzyki dudziarskiej. (Wynikaj±cej z dalekich od dzisiejszych przyzwyczajeñ, archaicznych cech tej muzyki.) Gdy grywa do tañca, rozszerza tradycyjny sk³ad - kozio³, skrzypce, klarnet - o akordeon i kontrabas. Bywa³ za to ods±dzany od czci i wiary przez naukowców na festiwalach i przegl±dach. A publiczno¶æ tañcowa³a.
U nas jednak muzykanci zagraj± - do tañca - w dawnym zestawie weselnym. My bowiem wierzymy w czarodziejsk± jedniê wspó³brzmienia instrumentów w kapelach tradycyjnych.
Antoni Beksiak

Dom Tañca

Nadszed³ czas by powiêkszyæ repertuar tañców o kontro doskonale nadaj±ce siê na karnawa³owe zabawy. Taniec polegaj±cy na nieustannej wymianie par, tancerek i tancerzy mo¿e siê kojarzyæ (¼le) z tañcami litewskimi czy irlandzkimi lub - jak kto woli - z dworskim kontredansem, znanym w ca³ej Europie. Kontro pamiêtaj± jeszcze w okolicach M³awy (zw³aszcza w Studzieñcu…) gdzie tañczy³a je drobna szlachta mazowiecka. Oprócz kontra wszystkie dotychczasowe atrakcje: polki, oberki - grane przez KDT. Zapraszamy.
Adres: Jezuicka 4; dzieñ: ¶roda 17.1. godz.18.00 - 3 z³.
Katarzyna Le¿eñska

Informacje

Z pewnego ¼ród³a otrzymali¶my nastêpuj±c± wie¶æ:

W bratys³awskim Muzeum Instrumentów przy S³owackim Muzeum Narodowym trwa wystawa instrumentów ludowych. Pokazano bogat± kolekcjê rogów, fujar, dud, piszcza³ek, fletów, dwójnic, drumli, wabików, biczów, bêbnów, dzwonów, dzwonków, tare³, pukawek, skrzypiec, z³óbcoków, cymba³ów, cytr, harmonii… etc.
Najbli¿szy poci±g do Bratys³awy jutro z Dworca Centralnego o godz.19.10.
Hudobné Múzeum Slovenského narodného
múzea, Bratislavský hrad, Vajanského nábr. 2, 814 36 Bratys³awa, S³owacja, tel. 0-0 42 7 31 43 00.

Wspomnienie Anio³a

Tak - by³am Anio³em. Mo¿e jeszcze kiedy¶ bêdê, ale teraz na razie sobie odpoczywam …
Bia³e skrzyd³a - czu³am siê w nich doskonale. Dodawa³y mi mocy. Poza tym widaæ by³o od razu, ¿e z nieba przylecia³am. Na pocz±tku nie wiedzia³am, co mówiæ. S³owa przychodzi³y mi z trudem, za to mój dzwonek brzmia³ zupe³nie anielsko! Dopiero Diabe³ - wchodz±c mi w drogê i machaj±c tym ohydnym ogonem - przypomnia³ mi co mi przypisano:
-"To jest nowina, ¿e siê narodzi³a przecudna dziecina…".
Jak siê Heród dowiedzia³ o ca³ej historii, od razu pos³a³ swe wojska po dzieci±tko ¶wiête. By³ bardzo gro¼ny, rusza³ czarnymi brwiami! Oczywi¶cie Anio³y nie czuj± strachu. Powiedzia³am mu, co o nim my¶lê. Macha³am Gwiazd± Betlejemsk±, straszy³am z³ym duchem - lecz on siê nie ul±k³ i pogna³ mnie precz.
I na dobre Heródowi to nie wysz³o. Wszyscy mówili, ¿eby dzieci±tka nie ¶ciga³, lecz nie s³ucha³. No i ¦mieræ go se skosi³a jak trawkê.
Tak sobie my¶lê, ¿e jak za rok Nowy Heród przyjdzie, to nie zapomnê ju¿ mu przypomnieæ, jaki to on drab i bandyta!
Anio³

Dziad i trzej Si³acze.

Janów ordynacki.
By³o ich trzech braci, i wy¶li sobie w drogê. Jednemu by³o Waligóra, drugiemu W±¿ morza, a trzeciemu ¯elazna-pa³ka. I id± drog±, – id±, id± – i doszli do jednego dworu. W tym dworze nie by³o nikogo, bo by³ zaklêty. Ale by³o w nim wszystko: kasza, s³onina, miêso, groch, kapusta, m±ka, – wszystko co potrzebno w gospodarstwie.
Dwóch posz³o na robotê do lasa, – a jeden, Waligóra, zosta³ w domu, je¶æ gotowaæ. Przychodzi do niego dziad; mia³ brody trzy ³okcie, a jego samego by³o ³okieæ, i prosi go, ¿eby mu da³ co zje¶æ. Waligóra da³ mu bárszczu na miseczkê. I kiedy sam poszed przede wroty wygl±daæ za braæmi, ón dziad wlaz w garczek i k±pie siê w tym bárszczu. Ten, kiej wróci³, przychodzi do niego i mówi: – Co¶ ty mi dziadku zrobi³, co¶ mi ca³y obiad zapaskudzi³!
– A dziad wylaz z garka, i ucio³ Waligórze kawa³ek przyty³ka. A ci dwaj przychodz± na obiad; obiadu nima, bo dziad porozléwa³. I do Waligóry: – A co¶ ty bracie zrobi³, co¶ objadu nie zgotowa³? – A ten siê t³omaczy, ¿e: by³ s³aby.
Zosta³ nazajutrz w domu drugi, W±¿-morza, a tamci dwa poszli na robotê. Ten sam dziad nawiedza i tego drugiego, i prosi o jak± strawê. Daje mu wiêc i ten drugi na miseczkê barszczu. I gdy W±¿-morza poszed³ za wrota, wygl±daæ za braæmi, dziad znów wlaz w garczek i paple siê w nim. A kiedy W±¿-morza wróci³ i wyrzuca³ mu, ¿e objad zapaskudzi³, wylecia³ dziad z garka, z³apa³ siekiery i kawa³ mu przyty³ka uci±³. Bracia przychodz± na objad , i nie dostaj± go; a i ten siê t³omaczy, ¿e by³ s³aby.
Na trzeci dzieñ zostaje w domu ¯elazna-pa³ka. Przychodzi i teraz dziad zasmarkany i prosi o jedzienie. Da³ te¿ mu i ten trochê bárszczu i wyszed. Gdy wróci³, i widzi ¿e dziad siê paple w garczku, – jak z³apie dziada za brodê, tak bije i bije, – i wszczepi³ mu brodê w pniaka. Dziad jak siê zacz±³ szamotaæ, tak broda siê urwa³a, i dziad polecia³ w studniê. Gdy bracia przy¶li z lasu, dowiaduj± siê ¿e dziad siedzi w studni. Ka¿± wiadro robiæ i ³añcuch. ¯elazna-pa³ka poszed, spuszcza siê do studni i tam dziada zdyba³. Pokoje by³y tam w tym dworze pod ziemi±. W jednym z nich dziad le¿a³ w szafce miêdzy talerzami i dwiema pannami. One mówi± do ¯elazna-pa³ki: "Nieszczê¶liwy cz³owieku, ón was zabije; ale gdyby¶cie mogli go pokonaæ, to my mamy tu wodê, któr± go bêdziemy oblewaæ, ¿eby dobiæ". I tak siê sta³o.
¯elazna-pa³ka z pannami chce siê wydostaæ na wiérzch, i daje braciom znaæ. Ci dwaj wyci±gnêli wiadrem dwie panny, a jego ju¿ wyci±gn±æ nie chc±. Ale widzi on ptaki, i zmierza siê do nich, i chce ich biæ fuzy±. Ptaki mówi± do niego: – Nie bij nas, bo jak przyleci tata z mam±, to bêdzie wygodny. A stary ptak, jak przylecia³, mówi: "Ja ciê wyniesê i wygodzê, a bij ma³e ptaszki i ciskaj mi w dziób jak go rozdziawiê; póki je bêde mia³ w dzióbie, bêdê ciê trzyma³, ¿eby wynie¶æ". – Wiêc go wzio³ na skrzyd³a i niós. Gdy ju¿ nie sta³o ptaszków, uci±³ i ón se kawa³ek przyty³ka i cisno³ mu w gar³o. Jak go ju¿ wyniós³ na wierzch ptak stary, tak mówi do niego: – To, co¶ mi da³ na ostatku, by³o najlepsze. Ten mu ¯elazna-pa³ka mówi, ¿e: to by³ mój przyty³ek. Ptak na to: – O, gdybym ja by³ wiedzia³ wprzódy, ¿e¶ ty taki dobry, tobym ciê by³ ca³ego zjad. – Ale ¯elazna-pa³ka, jak to us³ysza³, tak go uderzy³ siekier± mocno w gardziel, a zaraz te¿ po³kniêty kawa³ek przyty³ka wylecia³ ptakowi z gar³a; a ón go sobie znów do ty³ka przyczepi³ jak dawniéj, i by³ zdrów.

Pan Jezus i ¯yd

Legenda. Od Bychawy

SSzli raz czterej doktorowie od chorego. A byli to: Pan Jezus, ¶. Piotr, ¶. Pawe³ i ¿yd. I nie chcieli ci trzej zap³aty, ino ¿eby im dano po¿ywienie. Dali im cztery serki i chleba, i niós to ¿yd, który nieznacznie za niemi id±c, serki te zjad³. Nadeszli nad wodê, i wszyscy trzej przeszli spokojnie po wierzchu tej wody, bo Pan Jezus powiedzia³: "Kto serek zjad, ten utonie". – Ale ¿yd, ton±c nawet, nie przestawa³ krzyczeæ: "Ny, ja nie jad syrke, jak Boge kocham, nie jaj jad!" – bo, wiedzia³ filut dobrze ¿e i tak Pan Jezus bêdzie nad jego grzeszn± dusz± mia³ zmi³owanie, ¿e mi³osierdzie Boskie jest wiêksze ni¼li kara Boska, i uratuje go z toni. I tak te¿ siê sta³o. I id± dalej. Nadeszli na kukurzysko (pustkowie, gdzie dawniej sta³a karczma), i Pan Jezus mówi: "Trzeba-by tu kopaæ, bo mnie siê zda, ¿e tu skarby bêd±". – I kopali na czterech rogach, gdzie cztery by³y s³upki. I nale¼li pod ka¿dym kocio³ z piniêdzmi. I mówi Pan Jezus, ¿e we¼nie te pini±dze ten, kto serek zjad. – "Ny, jak Boge kochom, to ja syrek zjad`em, to ja!"- odpowie ¿yd ¶mielej jeszcze, bo ju¿ prawdê mówi³ – "a tu na ty karczmie siedzia³ mój ociec, to on musi takie pini±dzów tu zakopa³"…

Mróz

Mróz tak ka¿demu dokuczaj±cy, zw³aszcza wtenczas gdy mocny, ma za sob± przes±d u ludu, ¿e gdyby porachowaæ w okolicy siedmiu ³ysych, natenczas mróz kark z³amie, to jest, zmniejszy siê lub na odwil¿ zamieni. Ale je¿eliby siê wiêcej (³ysych) porachowaæ da³o nad siedmiu, trzeba ju¿ wówczas rachowaæ trzy – dziewiêciu ³ysych, to jest d wudziestu siedmiu, chocia¿by ich w tym celu po¿yczyæ nale¿a³o z innej okolicy dla zupe³no¶ci rachuby.
Wybrano z: Oskar Kolberg, Lubelskie.

Wyszukane
Je¿a po dro¿d¿e wys³aæ.

do góry dokumentu

Publikacja wydawana przez: Stowarzyszenie Riviera-Remont, Scena "Korzenie", Warszawa. Redakcja: Kasia Andrzejowska - Anio³ Pu³tuski, Antoni Beksiak, Remigiusz Mazur-Hanaj, Piotr z Warszawy Zgorzelski. Nieregularny bywalec: Grzegorz "Ciacho" Rybacki. Wszystkie projekty plakatów dla Sceny "Korzenie": Waldemar Umiastowski.

Wspó³pracuje z nami i pomaga nam Fundacja Kultury.

  

[ Powrót do Gazetka | Wykaz sekcji ]
Theme Design By SeriArt.net    Powered By Php-Nuke

=admin=

strona g³ówna